Witam Was bardzo serdecznie!!!
Dziś, w mojej refleksji, odniosę się do dosyć szerokiego zagadnienia jakim jest uzależnienie. Skąd pomysł na ten temat? Myślę, że obszar uzależnienia jest dosyć mocno kompatybilny z zagadnieniem depresji o której pisałem ostatnio. Dotyczy on również konkretnych osób ale w relacji do drugiego człowieka co niewątpliwie wiąże się z wieloaspektowością problemu. Raczej niewiele osób może powiedzieć, że „uzależnienie to temat jej obojętny”. Być może ktoś z nas otarł się o uzależnienie, być może towarzyszył/towarzyszy uzależnionemu, być może zastanawia się dlaczego ktoś się uzależnia, itp.? Powodów dla których należy mówić i pisać o uzależnieniu jest mnóstwo. Jednym z główniejszych jest zrozumienie, że uzależnienie karmi się biernością, obojętnością i niewiedzą człowieka, który jest w nie uwikłany. Stąd też pomysł by podzielić się doświadczeniem pracy z osobami uzależnionymi ale nieco z innej perspektywy.
Czym to uzależnienie jest? Najprościej rzecz biorąc patologiczną czyli niewłaściwą zależnością od substancji, zachowania bądź rzeczy. Nie będę cytował definicji uzależnienia – łatwo je można znaleźć na wielu portalach terapeutycznych, psychologicznych bądź medycznych. Podkreślić należy, że nie każdy sposób używania substancji chemicznych, praktykowania aktywności czy też używania rzeczy jest związany z uzależnieniem. Jednak nie można dać się zwieść pozorom i osobistym usprawiedliwieniom dla których używamy różnych substancji, rzeczy bądź podejmujemy określone działania. Słowem klucz jest tu zależność czyli przywiązanie poznawcze, emocjonalne, duchowe, behawioralne do czegoś tak bardzo, że bez tego trudno sobie wyobrazić siebie.
Każde uzależnienie (każda zależność) jest po coś? Uzależnienie nie jest celem samym w sobie. To „narzędzie”, które „nam coś zaspokaja”. Czyli u podłoża wielu uzależnień jest chęć zadbania o zaspokajanie własnych potrzeb. Czy to coś złego? Nie! Złem w tym wszystkim jest „przywiązanie się” człowieka uzależnionego do „owego narzędzia” i nie poszukiwanie innych, konstruktywnych, nie krzywdzących sposobów na zaspokajanie własnych potrzeb.
Uzależnienie, to niekonstruktywny nawyk czyli taka aktywność poznawczo-emocjonalno-behawioralna, która służy zaspokojeniu mniej lub bardziej ważnych potrzeb jak najszybciej, jak najłatwiej ale szkodliwie i nie zdrowo. Opisując to na przykładzie – uzależnionemu od substancji łatwiej, wygodniej, szybciej, a nawet w jego poczuciu bezpiecznej jest sięgnąć po środek odurzający w sytuacji chęci zaspokojenia potrzeby zrelaksowania niż na przykład z kimś porozmawiać, podjąć jakąś aktywność sportową, posłuchać muzyki, itp. Ten drugi rodzaj aktywności w oczach uzależnionego obarczony jest większym ryzykiem nie zaspokojenia potrzeby zrelaksowania niż wykształcony, nawykowy sposób sięgnięcia po substancję odurzającą.
Wielu uzależnionych podaje – „to co robię, to moja osobista sprawa”. Ale czy na pewno? Z wątpliwości wyrażonej tym pytaniem rodzi się jedna odpowiedź. Nie!!! Uzależnienie to nigdy nie jest sprawa osobista. Przeanalizujmy pewne oczywistości. Człowiek uzależniony nie jest sam na świecie. Żyje w rodzinie lub w jakiejś społeczności. Najczęściej zakłada rodzinę lub funkcjonuje w aspekcie społecznym: praca, społeczność wsi, miasta, ulicy, itp. Jego wybory wynikające z uzależnienia mają wpływ większy lub mniejszy na te osoby, z którymi żyje lub wokół których się obraca. Żeby to lepiej zobrazować bardzo często pytam swoich Klientów uzależnionych o to ile razy wyznawali komuś swoje uczucia pod wpływem substancji odurzającej lub w związku z aktywnością uzależniającą. Wielu z nich odpowiada, że praktycznie zawsze. W związku z tym pytam, czy rozumieli wówczas powagę wypowiadanych słów i czy byli autentyczni i prawdziwi? Wtedy, najczęściej, najpierw dostrzegam konsternację w oczach moich Klientów a potem słyszę odpowiedź z kategorii – nie byłem wtedy szczery i uczciwy – kłamałem. Ludzie uzależnieni często kłamią… a najczęściej okłamują… samych siebie.
Moje podejście do uzależnienia i do osób uzależnionych ewaluowało wraz z doświadczeniem w pracy z kolejnymi Klientami. Teraz już rozumiem, że człowiek uzależniony to nie Pacjent, któremu należy kazać robić coś żeby przestał doświadczać nałogu, a Klient, który ma prawo decydować co chce zrobić ze swoim nałogiem przy pełnym poznaniu konsekwencji osobiście podejmowanych wyborów. To nie ja jestem ekspertem w życiu mojego Klienta, a On. Ja tylko pomagam Mu zrozumieć samego siebie i zmienić, to co chce On sam naprawić.
Obecnie praca nad uzależnieniem to nie tyle terapia, której celem jest wyłącznie pozbycie się objawów nałogu lub ich ograniczenie poprzez zaprzestanie wykonywania pewnych aktywności a psychoterapia, w której analizujemy do czego służy Klientowi uzależnienie, z jakich jego potrzeb wynika, co mu ono daje. Nie skupiamy się tylko na konieczności pozbycia objawów nałogu i wyuczeniu często niemożliwych do realizacji przekonań ale sięgamy głębiej. Klient w trakcie psychoterapii uzależnienia poznaje siebie, uczy się siebie, nazywa to co nim kieruje a czego wcześniej obawiał się dotknąć. Uświadamia sobie konsekwencje planowanych bądź podejmowanych wyborów. Wówczas powoli sprawdzając siebie, eksplorując własne doświadczenie wprowadza zmiany w myśleniu, w relacjach, zachowaniu, które prowadzą do trwałego wykształcenia nowych, realnych przekonań i konstruktywnych nawyków.
Jestem wdzięczny moim Klientom za ich wysiłek, który wkładają w poznanie i zmianę siebie…
Pozdrawiam….