SAMOWSPÓŁCZUCIE

Odmienne spojrzenie na współczucie mogło prowadzić tylko w jedną stronę – do stworzenia koncepcji samowspółczucia. Jej powstanie przypisuje się Kristin Neff, a kolejne kroki były już proste – Paul Gilbert zaadaptował nową ideę do terapii skoncentrowanej na współczuciu, powstają nowe książki, a samowspółczucie działa na coraz to nowszych płaszczyznach. Na czym więc polega całe to magicznie samowspółczucie? Sama koncepcja opiera się na trzech filarach – życzliwości, uważności i wspólnotowości i już tłumaczę, o co w tym wszystkim chodzi.

Życzliwość (self-kindness)

Pierwszy krok jest prosty, a zarazem rewolucyjny – zostań swoim własnym przyjacielem. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim, zaprzestanie krytykowania, wycofanie zgody na bycie podmiotem ocen, zarówno swoich jak i ze strony innych. To rozpoczęcie traktowania siebie z wyrozumiałością, szacunkiem, akceptacją. To nauka przebaczania samemu sobie. Bardzo często ten pierwszy krok zakłada miłość własną, samoukochanie. Zacznij traktować siebie z troską, jak o najdroższą osobę w życiu – w trudnych momentach nie krytykuj, a zamiast tego zadaj pytanie “co mogę dla siebie zrobić w tej chwili?”.

Uważność i refleksyjność (mindfulness)

Mindfulness to również wschodnia praktyka, zyskująca coraz więcej sympatii. Opiera się ona na uważnej świadomości i koncentracji na bieżącej chwili. Zamiast rozpamiętywać przeszłość lub planować przyszłość, człowiek uczy się bycia tu i teraz. Przekłada się to na zadawanie pytań “jak się teraz czuję? czego teraz potrzebuję?”. Równie ważnym aspektem mindfulness jest przyjęcie nieosądzającej perspektywy – żadna chwila nie jest ani zła, ani dobra. Tak samo dzieje się z emocjami – złość czy smutek tracą swoją negatywną wartość, a stają się uczuciami, odczuwanymi w danej chwili i przemijającymi w następnych. Akceptacja siebie, swoich uczuć i sytuacji nie jest rzeczą prostą, ale pozwala uwolnić się od wstydu i poczucia winy.

Wspólne doświadczenia (common humanity)

Trzeci filar samowspółczucia odwołuje się do człowieczeństwa. Człowiek nie jest samotną wyspą – należy do wspólnoty jednostek innych, ale i podobnych. Przyjęcie takiej perspektywy prowadzi do kilku wniosków, przede wszystkim nikt nigdy nie jest sam. Nie musi więc samodzielnie mierzyć się ze swoimi problemami – może liczyć na wsparcie, a nawet skorzystać z doświadczenia innych osób. Poczucie przynależności i jedności z większą grupą zmniejsza osamotnienie i wyobcowanie. Nie chodzi tu o stwierdzenia “inni mają większe problemy, radzą sobie lepiej”, a raczej o świadomość, że każdy przeżywa wydarzenia w różny sposób, każdy szuka innych rozwiązań i inaczej odczuwa te same emocje. I co najważniejsze, każdy sposób jest normalny, naturalny i ludzki, tak samo jak ludzkie jest popełnianie błędów. Ostatnim wnioskiem wspólnego człowieczeństwa jest nauka otwierania się na współczucie od innych. Jesteśmy członkami jednej wspólnoty i wszyscy zasługujemy na czułość, troskę i życzliwość.

Pozdrawiam,

Podziel się tym postem

Scroll to Top