Dzień dobry!!!
Zapraszam do kolejnej refleksji dotyczącej meandrów procesu psychoterapeutycznego w blogu Progressus.
Dziś użyję metafory labiryntu do opisu przebiegu procesu terapeutycznego. Moja refleksja łączy się z perspektywą, której ulegam w pracy, w trakcie budowania relacji z Klientem a następnie wzmacniania Jego umiejętności w kreowaniu osobistych rozwiązań przydatnych w życiu.
Labirynt kojarzy mi się z pewną niewiadomą. Wiele wejść, wiele dróg i wiele wyjść. To gdzie zaczniemy szukać rozwiązania, którym jest wyjście z labiryntu zależy od nas, to jakimi drogami pójdziemy też zależy od nas, i to jak szybko znajdziemy wyjście też zależy od nas – od naszej wytrwałości, motywacji, konsekwencji, itp. Czy można tu znaleźć odwołanie do procesu terapeutycznego? Ja odnajduję. Klient, który zgłasza się na terapię dostrzega przed sobą labirynt czyli jakąś trudność. Zgłaszając się do psychologa wierzy, że jest skłonny odnaleźć rozwiązanie zmierzające do rozwikłania trudności, z którą przyszedł i sprowokowania zmiany. Tym rozwiązaniem jest wyjście z labiryntu. Za wyjściem coś jest! Jest …nadzieja, potrzeba, marzenie, zmiana… czyli oczekiwany cel przez Klienta. A sam labirynt do którego wchodzi Klient zawiera wiele dróg, dróżek, propozycji i ścieżek. Czasem będzie tam ławeczka, żeby na chwilę przysiąść, czasem jakaś przeszkoda, żeby się nią zająć. Droga przez labirynt to praca Klienta nad zmianą, która doprowadzi do celu. Jaka jest rola terapeuty w tej drodze przez labirynt? Towarzyszenie. Tylko tyle i aż tyle. Towarzyszenie Klientowi czyli czasem doświetlenie pewnych zakamarków labiryntu, czasem wspólny odpoczynek z Klientem, czasem podpowiedź ale nie wyręczanie Klienta. Na końcu labiryntu pojawia się rozwiązanie – zmniejszenie problemu, rozwiązanie problemu, wzmocnienie nadziei czyli zmiana. Za tą zmianę Klient powinien być sobie wdzięczny bo idąc przez labirynt dokonał wielkich rzeczy – zmienił się.
Po przejściu labiryntu jesteśmy ci sami ale już nie tacy sami! I to jest super!
Bądźmy sobie wdzięczni.
Pozdrawiam