Wychowywanie dzieci z pewnością nie należy do najprostszych wyzwań. Każdy etap dzieciństwa może przyprawić o siwe włosy na czole (albo też ich brak). A mimo to wszyscy kochamy swoje dzieci, cieszymy się z każdego ich uśmiechu i jesteśmy dumni z każdego ich sukcesu. Chcemy dla nich jak najlepiej, chociaż nie zawsze wiemy jak. Z okazji dnia dziecka szczere życzenia dla każdego (bo w głębi serca wszyscy jesteśmy dziećmi) i kilka rad, które mam nadzieję, że ułatwią to trudne, ale satysfakcjonujące zadanie.
W małym ciele…
Dziecko to człowiek w małym ciele, z wielkimi oczami, uszami i sercem. Być może jeszcze nie wszystko wie i nie wszystko rozumie, ale patrzy, słucha i się uczy. Ludzie świetnie uczą się poprzez obserwację, zwłaszcza osób, którzy są dla nich autorytetami. Jeśli więc chcesz, by twoje dziecko wyrosło na odważną, sympatyczną i uśmiechniętą osobę, zacznij od siebie. Nie bagatelizuj też problemów i emocji dziecka. Dla dorosłego wydawać się mogą błahe, ale dzieciństwo nadaje im inną perspektywę. Wspieraj i pomagaj znaleźć rozwiązania, by jako dorosła osoba wiedziała, że da sobie radę.
W małym ciele jest też mnóstwo pytań, niespożyty ogrom ciekawości i wulkan energii. Choć to czasem męczące, warto wspierać wszystkie zainteresowania, które mogą się z czasem przerodzić w pasje, pracę i sukcesy. Któregoś dnia dziecko będzie ci wdzięczne, że stałeś z nim na starcie.
Zamienić 'nie’ na 'tak’…
Problem z ciągłym mówieniem 'nie’ i zakazywaniem jest jeden: nic nie mówi. Nie, bo co? Bo jest to niebezpieczne, bo komuś się nie podoba, czy może dlatego, że tak akurat słońce zaświeciło? Skoro tak nie można, to jak poradzić sobie z emocjami, jak spożytkować energię, jak się zachować? Słowo 'nie’ nie daje ani wiedzy, ani nie sugeruje innych możliwości.
A co jeśli zamienić 'nie’ na 'tak’? 'Możesz rozłożyć tu zabawki, ale potem trzeba posprzątać. Jeśli chcesz poskakać, to zamiast na łóżko idź na trampolinę. Zrobimy zdjęcie tej zabawki i kupię ci ją na urodziny.’
Nie chodzi o to, by oddać dziecku kontrolę nad wszystkim. Jeśli dzieci są niczym rzeka, stawiajmy jej granice i wskażmy też dalszy kierunek.
Pozwolić na odkrywanie świata…
Wyobraź sobie, że wyjeżdżasz do obcego kraju, którego zupełnie nie znasz, a co więcej jeszcze nie nauczyłeś się koniecznego tam języka. Jest z tobą kilku przewodników, ale wiesz, że za jakiś czas nie będą oni Tobie zawsze dostępni.
Czy nie jest to metafora dzieciństwa? Odkrywanie swojego otoczenia, rozumienie jego języka, zwyczajów, kultury. Uczenie się jak żyć, najpierw samodzielnie, a potem być coraz bardziej niezależnym, coraz więcej dając od siebie i coraz więcej biorąc.
Wyobraź sobie teraz, że twoi przewodnicy pilnują ciebie na każdym kroku, nie możesz spróbować nic samemu, a każda propozycja samodzielności spotyka się z odmową. Nic się nie uczysz, czujesz się pozbawiony kontroli i wpływu nawet na Twoje własne życie.
A co by było, gdyby twoi przewodnicy zostawili Ciebie zupełnie samego, w samym środku tłocznego miasta? Gdyby zmuszali do zrobienia różnych rzeczy, bez wytłumaczenia gdzie i jak? Być może czasem by się pojawili u twojego boku, ale natychmiast zaczęli by narzekać, czemu sobie nie radzisz. Czy nie czułbyś się zagubiony, osamotniony i przytłoczony?
Co więc możemy zrobić? Pozwolić na odkrywanie świata. We własnym tempie, we własnym zakresie. Nie zmuszać, ani nie zakazywać. Stać obok, tłumaczyć i rozwiewać wątpliwości. Pokazywać opcje i możliwości, zachęcać bez narzucania.
Wspierać… Tylko tyle i aż tyle…
Pozdrawiam…